DLACZEGO PRZESTAŁAM BYĆ TAK BARDZO FIT?
Bycie fit stało się ostatnio wyznacznikiem nadążania za
aktualnymi trendami. Wszyscy ćwiczą, biegają, pieką zdrowe ciasta i wsuwają
omlety. I super! Ruszajmy się, jedzmy zdrowo, dbajmy o odpowiednią ilość snu, a
na pewno podziękuje nam za to nasz organizm. Ale uwaga! Łatwo przesadzić i
jakoś tak przy okazji przekroczyć granicę zdrowego
rozsądku.
NAJPIERW W GÓRĘ
Dwa lata temu wyjechałam na Erasmusa, co jednocześnie było
dla mnie takim pierwszym wyrwaniem się z
domu, bo nigdy wcześniej nie mieszkałam bez rodziców. Wiadomo, nowe
miejsce, nowi ludzie, studenci – a więc imprezy! Dodatkowo, jako że nie
wiedziałam, gdzie mogę wybrać się na ściankę, żeby potrenować, ani też nie
znałam nikogo, kto by mnie zmotywował, odpuściłam w zasadzie wszelką aktywność
fizyczną poza tańczeniem w klubach. Efekt? Oczywiście kilogramy w górę. Trochę
potrwało, zanim zdałam sobie z tego sprawę. A wtedy…
RATUNKU, CHCĘ SCHUDNĄĆ
…wtedy zaczęłam szukać w Internecie sposobów na zrzucenie
zbędnego balastu. Już w tamtym czasie szeroko pojęty temat bycia fit był dość
popularny, więc nie brakowało mi źródeł wiedzy. Dowiedziałam się, co to jest
zdrowa dieta, co i kiedy jeść, czego lepiej unikać. Poznałam rodzaje treningów
i to, jak działają na nasz organizm. I z tego bardzo się cieszę, dzięki tej
wiedzy teraz naprawdę efektywnie trenuję. Ale gdzieś tam między jednym a drugim
przepisem na zdrowy obiad natknęłam się na post o liczeniu kalorii i makro. Wydało mi się to świetnym
sposobem na skuteczne schudnięcie. Zaczęłam obcinać kalorie, zmieniać ilość
białka, tłuszczy czy węglowodanów w diecie, bawić się trochę tym, ile i co jem.
W ślad za internetowymi autorytetami zaczęłam robić tzw. cheaty, czyli posiłki, na które zjadałam dowolną, nawet niezdrową
rzecz w nieograniczonej ilości.
DZIŚ NIE MOGĘ
Działało. Udało mi się zrzucić nadrobione kilogramy i nawet
jakieś z tych, które miałam już przed wyjazdem. Co prawda planowanie posiłków
stało się właściwie jedynym tematem, nad którym byłam w stanie się zastanawiać,
ale co tam! Dodatkowo zwiększona ilość treningów i mniejsza masa ciała
poskutkowały postępem wspinaczkowym. Idealnie! Czego chcieć więcej?
W pewnym momencie zorientowałam się jednak, że moja
najczęstsza odpowiedź na propozycje spotkań ze znajomymi brzmi „Dziś nie mogę”,
mimo że potem spędzałam czas w domu, nic szczególnego nie robiąc. Stało się tak
dlatego, że panicznie zaczęłam bać się zderzenia z pizzą, słodyczami, chipsami
i innymi pysznymi, ale niezdrowymi przekąskami. To znaczy oczywiście w dzień,
kiedy wypadał mój cheat, to ja
proponowałam spotkanie. A jeśli ktoś chciał usiąść ze mną przy piwie w innym
momencie – odmawiałam.
ZDROWA GŁOWA
Kiedy dotarło to do mnie, kilka dni zajęła mi walka ze sobą.
Czy jeśli przestanę liczyć kalorie, to znowu przytyję? Skąd będę wiedziała, ile
jem? Czy nie będę jadła za dużo węglowodanów? Aż pewnej nocy jednym kliknięciem
usunęłam z telefonu aplikację, której używałam do kontrolowania ilości kalorii.
Zrozumiałam, że bycie fit, to także, a może przede wszystkim, zdrowa głowa. Teraz
już nic nie liczę. Jem wtedy, kiedy jestem głodna. Staram się utrzymywać zdrową
i zbilansowaną dietę, ale jeśli najdzie mnie ochota na lody czy pizzę, nie
odmawiam sobie na siłę. I naprawdę okazuje się, że tylko tyle wystarczy do
utrzymania sylwetki i sprawności, na jakiej mi zależy.
30 = 300 000
Chciałabym też powiedzieć Wam, że postawiłam sobie wrześniowe wyzwanie pod tytułem 30 = 300 000. O co chodzi? Według WHO minimalna zalecana dzienna ilość wykonanych przez nas kroków powinna wynosić 10 000. I właśnie minimum taką ilość chciałabym wykonać każde z 30 wrześniowych dni. Do liczenia kroków będę używać aplikacji PEDOMETER. Krótkie sprawozdanie z moich postępów i recenzja aplikacji już na koniec miesiąca na blogu, a jeśli jesteście ciekawi bieżących osiągnięć, to zapraszam na mojego INSTAGRAMA, gdzie na pewno pojawi się coś o tym, jak mi (nomen, omen!) idzie.
fot. Natalia Jonszta
Efekt jojo pewnie nie raz dotkną cię. Jeśli coś więcej zjesz kalorycznego to może po prostu wyskocz na rowerek albo pobiegać może. Nie warto liczyć jeśli jemy nie regularnie lub stresujesz się i jesz więcej a tu ćwiczonka jak na lekarstwo idą.
OdpowiedzUsuńAkurat efektu jojo nie było. Trenuję regularnie cały czas :)
UsuńNajlepiej to jeść 5 posiłków dziennie i powinno być ok :) oczywiście nie mówię o fast foodach, Ale o normalnych daniach :) ja tak jem i waga jest bez zmian :)
OdpowiedzUsuń