NARZĘDZIA DO PLANOWANIA, KTÓRE UWIELBIAM

Uwielbiam proces planowania i organizacji czasu. Kocham tworzyć listy, tabelki, kalendarze… Lubię zarówno te ładne, ozdobione kolorowymi rysunkami, jak i te zwyczajne, czarno-białe, które dopiero co wyjechały z drukarki. Odkąd pamiętam, nie rozstawałam się z kalendarzem, ale to jeszcze nie znaczyło, że umiałam dobrze planować i organizować pracę.


Uczęszczałam do szkoły średniej o profilu artystycznym. Tam, na lekcjach rysunku, rzeźby czy malarstwa, tłumacząc nam zasady pracy nad dziełem, wszyscy profesorowie jak mantrę powtarzali hasło „od ogółu do szczegółu”. Teraz stwierdzam, że jest to fantastyczna zasada, określająca w prosty sposób zasady organizowania czasu, dzięki której można też dobrać odpowiednie do tego narzędzia. 

Poniżej przedstawiam Wam narzędzia, które ułatwiają mi planowanie pracy. Kolejność jest nieprzypadkowa – zgodna wyżej wspomnianą zasadą.

organizacja czasu, planowanie

NARZĘDZIA DO PLANOWANIA, KTÓRE UWIELBIAM


  • Roczne cele – to kilka ważnych punktów, które w danym roku chcę odhaczyć. Ja dzielę je sobie na kategorie (na przykład ZAWODOWE czy SPORTOWE). Osobiście nie zaliczam do nich po prostu spraw do załatwienia, czyli na przykład celem nie jest dla mnie sprzedaż samochodu. Są to pewne rzeczy, które chciałabym osiągnąć, jak na przykład skończenie studiów. Duże roczne cele dzielę potem na mniejsze etapy, których kompletowanie w kolejnych miesiącach ma doprowadzić mnie do realizacji konkretnego marzenia.
  • Kalendarz na cały rok – jest to narzędzie, którego jeszcze niedawno nie umiałam dobrze używać. Zamiast do planowanie i organizowania, służył mi tylko jako notatnik ważnych wydarzeń. To oczywiście też ważna jego funkcja, ale oprócz tego od niedawna zaznaczam w nim też trudniejsze okresy, które mnie czekają (bo na przykład jest wtedy sesja na uczelni) oraz te miesiące, kiedy nic bardzo stresującego nie powinno się dziać. Dzięki temu wiem, kiedy prawdopodobnie znajdę więcej czasu na przykład na czytanie książek branżowych czy wzięcie udziału w jakimś kursie.
  • Master list (czyli nadlista) – to taka lista spraw do załatwienia przed… Przed jakimś punktem w czasie. Na przykład: lista spraw do ogarnięcia przed wyprowadzką. Albo: lista spraw do załatwienia przed obroną pracy magisterskiej itp. itd. Jest to taka nadrzędna lista, którą spisuję sobie w wolnej chwili i stopniowo wykreślam z niej załatwione sprawy lub dopisuję nowe. Taka lista u mnie nie jest podzielona na konkretne miesiące, ma tylko deadline, w którym muszę się zmieścić. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo często planując dany miesiąc czy tydzień, wartuję ją i wybieram, co z wymienionych tam spraw mogę akurat teraz załatwić.
  • Planer miesiąca – celowo nie piszę „kalendarz”, bo w moim przypadku to już dawno nie jest po prostu tabelka z datami. Oprócz niej, mam także listę mniejszych celów (nie: zadań czy wydarzeń) na dane 30 dni, listę zadań, które koniecznie w tym miesiącu muszę wykonać oraz miejsce poświęcone blogowaniu (taka mała ściąga z tego, o czym będę pisać, kiedy publikować, i co z każdym postem trzeba zrobić przed publikacją, żeby Wam się spodobał – mam nadzieję…). To ostatnie nie wszystkim oczywiście się przyda, ale można rozważyć stworzenie takiego miniplanera związanego z pracą, tresurą psa, planowaniem wyjazdu itp. Miesiąc planuję zazwyczaj dość szczegółowo na jakieś dwa tygodnie przed jego rozpoczęciem. Dlaczego akurat tak? Prawdę mówiąc, nie wiem. Wynika to pewnie z faktu, żewiele spraw organizuję z około czternastodniowym wyprzedzeniem oraz że inni też stosują mniej więcej ten okres. Na uczelni zapowiadają nam kolokwia zazwyczaj dwa tygodnie wcześniej, mniej więcej tyle czasu przed wyjazdem muszę też kupić bilety czy zarezerwować nocleg… Jakoś ten właśnie odstęp czasowy jest po prostu dla mnie odpowiedni.
  • Kalendarz na każdy tydzień – w nim rozrysowuję sobie małą tabelkę z godzinami i w każdym dniu zaznaczam te, w których będę czymś zajęta (będę mieć wykłady na uczelni, będę pracować, będę trenować albo będę na przykład na urodzinach kuzynki). Dzięki temu analogicznie, jak w przypadku planów na cały rok, widzę, które dni będą bardziej szalone, a które spokojniejsze. Dzięki temu mogę dla każdego dnia ułożyć odpowiednią listę zadań, która będzie możliwa do zrealizowania (to bardzo ważne! Nic nie cieszy i nie napędza do pracy tak, jak widok, że dziś udało ci się wszystko zrobić). W gorętszych tygodniach planuję w ten sam sposób odpoczynek – po prostu zakreślam część dnia tak, żeby już nic sobie wtedy nie planować. Kiedy robi się dużo rzeczy na raz, warto o to zadbać, bo bardzo łatwo w natłoku spraw zapomnieć o czasie dla siebie.

Osobiście używam też innych narzędzi do planowania. Testuję różnego rodzaju listy, tabelki, sprawdzam rozwiązania podpatrzone u innych. Jednak tylko bez tych wymienionych powyżej nie wyobrażam sobie organizacji pracy. Cała reszta często się przydaje, ale da się bez niej żyć i skutecznie działać. Czy to znaczy, że te kilka kalendarzy to złoty sposób na efektywne realizowania celów? Niekoniecznie. To, że dany sposób działa u mnie, nie znaczy, że sprawdzi się u wszystkich, ale może warto spróbować…? A nuż okaże się, że to niezły sposób ;) A jeśli jesteście ciekawi, jak mój planer wygląda w praktyce, zapraszam na MOJEGO INSTAGRAMA.

Napiszcie w komentarzu, czy planujecie ze szczegółami swoje działania? Czy raczej idziecie na spontan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz