CO MNIE ZASKOCZYŁO W HISZPANII?
W Hiszpanii spędziłam już w sumie rok. Przez dziewięć miesięcy mogłam poznawać życie tam z pozycji studenta, a w czasie ostatniego lata byłam już trochę bardziej typowym mieszkańcem - imigrantem. W czasie tych miesięcy przyzwyczaiłam się do hiszpańskich zwyczajów, ale wiele rzeczy nadal mnie dziwi. Przygotowałam zestawienie kwestii, które najbardziej mnie zaskoczyły, zarówno na początku mojego pobytu w tym kraju, jak i pod koniec tego okresu.
Teraz już jestem zdecydowana na wyjazd do Hiszpanii na
stałe, ale z pomysłem tym oswajałam się przez jakiś czas, starając się nie ulec
emocjom. Dlatego najpierw znalazłam się tam jako studentka, nie tylko dlatego,
żeby zwyczajnie wykorzystać możliwości edukacyjnego pobytu za granicą, o czym
pisałam już we WPISIE O KORZYŚCIACH Z ERASMUSA, ale też po to, żeby pomieszkać
trochę poza Polską i sprawdzić, jak to jest radzić sobie w innym kraju. Było na
tyle dobrze, że zdecydowałam się przedłużyć pobyt o kolejny semestr. A w dalszej
kolejności wybrałam się do Hiszpanii na praktyki oraz po to, żeby pomieszkać
trochę z moim chłopakiem. Jako że wszystkie te etapy zaliczam do bardzo
udanych, spokojnie mogę już być pewna swojej decyzji o wyjeździe. A razem z nią
oczywiście przyjdzie mi spotkać jeszcze wiele niespodzianek.
FILMY Z DUBBINGIEM W ZAMKNIĘTYM CENTRUM
Dość szybko po przyjeździe do Hiszpanii wybrałam się do
kina. Nie znałam oczywiście kin studyjnych, więc wybór padł na jedno z
sieciówki, znajdujące się w centrum handlowym. Pierwszy szok przeżyłam, gdy
pocałowałam klamkę drzwi wejściowych do budynku. Okazało się bowiem, że w
Hiszpanii w niedziele centra handlowe są zamknięte. Na tle Europy nie jest to
oczywiście wyjątek, niemniej jednak ja byłam zaskoczona.
Gdy już udało mi się dostać do kina, zaskoczyło mnie, że
film, choć angielski, jest po hiszpańsku. Później powiedziano mi, że Hiszpanie
dubbingują wszystkie produkcje bez wyjątku. Nic z napisami nie trafi do kina. A
jeśli już, to jest to wyjątkowy i oryginalny seans w ofercie specjalnej.
PO PROSTU IDŹ
Jesteś pieszym? Więc idź. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem był
dla mnie fakt, że hiszpańscy kierowcy bezwzględnie respektują prawo
pierwszeństwa osób niezmotoryzowanych. Po prostu podchodzisz do krawędzi
chodnika i idziesz. Na trochę bardziej ruchliwej ulicy czasami warto rozejrzeć
się na boki, ale tylko tak na wszelki wypadek. Szybko przyzwyczaiłam się do
tego modelu ruchu, dlatego potem omal nie zginęłam tuż po wyjściu z lotniska w
Polsce.
Z drugiej strony obserwując ruch samochodowy z pozycji
pieszego myślałam, że tam nie da się nikogo nie przejechać, nie zginąć albo
przynajmniej nie zarysować auta. Notoryczny brak kierunkowskazów na rondach czy
absolutnie nieprzepisowe przejeżdżanie z pasa na pas to tylko kilka rzeczy, których
bardzo się obawiałam, wsiadając za kółko. Okazało się jednak, że hiszpański
ruch jest mimo wszystko niesamowicie płynny, a manewry innych kierowców – o
dziwo – przewidywalne. Dodatkowo Hiszpanie nie jeżdżą tak gwałtownie, jak
Polacy, i naprawdę ani razu nie bałam się, że ktoś nagle skądś wyskoczy jak
Filip z konopi.
CIEMNO WSZĘDZIE
Przechadzając się ulicami, często miałam okazję widzieć
długie rzędy okien, zasłoniętych zewnętrznymi żaluzjami przez cały dzień. Z
początku myślałam, że może po prostu jest tam aż tak dużo pustych mieszkań.
Później jednak dowiedziałam się, a także sprawdziłam na własnej skórze, że w
hiszpańskich mieszkaniach opuszcza się żaluzje z powodu słońca, a potem jakoś
tak z przyzwyczajenia się ich nie podnosi. Może i wydaje się to dziwne, ale
rzeczywiście, przebywając tyle czasu w ciepłym i słonecznym klimacie, nie
odczuwa się takiego smętnego nastroju, jaki powoduje u nas półmrok.
Zaskoczeń i zdziwień w Hiszpanii przeżyłam więcej. Spokojnie
mogłaby o nich napisać jeszcze kilka postów i… tak właśnie zrobię. Czekajcie na
kolejne części, na pewno będzie w nich jeszcze kilka niespodziewanych faktów i
ciekawostek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz